Forum Żydów Polskich Forum Żydów Polskich
3262
BLOG

O akcji Betlejewskiego, czyli: "Płonęła stodoła, spłonęła pustka

Forum Żydów Polskich Forum Żydów Polskich Kultura Obserwuj notkę 123

Płonęła stodoła, spłonęła pustka 

Napisała: Zuzanna Marczyńska 

 

Byłam dziś w Zawadzie. Widziałam 'Płonącą stodołę'. Widziałam tłumy gapiów, kamery, mikrofony. I co?

I nic. Zupełnie nic. Bo było to - niestety - dokładnie tak puste, jak przewidywałam od samego początku.

 

11lipca_2.jpg


 

Każdy element tej farsy (nie waham się użyć tego słowa) był dokładnie taki, jak można było się spodziewać.

Policja, straż pożarna, kamery, mikrofony, wozy transmisyjne i tłumy gapiów - przyjezdnych i miejscowych. Piknikowa atmosfera. Nic więcej. Żadnej głębi, metafory, refleksji, żadnej powagi. A przede wszystkim żadnej świadomości, czego tak naprawdę dotyczył cały ten performance.

Godzinę przed spaleniem kilka osób siedziało po turecku na trawie i podawało sobie z rąk do rąk karteczki, a Rafał odczytywał nazwiska ludzi, którzy zamówili je uprzednio na stronie tesknie.com (miały symbolizować nieżyczliwe myśli Polaków względem Żydów...). Słowem - zabawa jak dla przedszkolaków.

Następnie Rafał zaprosił chętnych do zwiedzenia stodoły od środka. Poszli więc rzędem, jeden za drugim, w szortach, tacy kolorowi, roześmiani. Kolejna karykatura Jedwabnego. Wtedy też szli, może też świeciło słońce, może też jeden za drugim. Ale nie z własnej woli, nie roześmiani, nie dla rozrywki, nie, nie, nie. Już to jedno proste zestawienie obnaża całą ułomność tego projektu. Zobaczyłam tą scenę i pomyślałam, że chcę uciec. Nie dlatego, że przerazili mnie ludzie idący do stodoły, bo skojarzyli mi się z jedwabieńskimi Żydami. Nie! Dlatego, że przeraziła mnie płytkość tego zestawienia. Przeraziło mnie, że można w ogóle w jakikolwiek sposób nawiązywać czymś takim do wielkiej tragedii sprzed kilkudziesięciu lat! Do ostatnich chwil życia setek ludzi zamordowanych w płomieniach.

 

11lipca_1.jpg

 

Jednak nie uciekłam. Zostałam i cieszę się, że to zrobiłam. Bo oto spotkała mnie - o dziwo - tam, w Zawadzie inna nauka. Doświadczenie nie tylko niespodziewane, ale i jedyne autentyczne w całej tej efekciarskiej 'atrapie'.

Bo oto nagle Rafał Betlejewski zaprasza nas, czyli media, do środka, by przekonać do zmiany zdania dwóch ludzi, którzy nagle pojawili się, siedzą w stodole i nie chcą z niej wyjść.

Rzeczywiście w niedługim czasie w stodole zgromadziło się sporo osób, przedstawicieli mediów, a także sam autor, którzy zaczęli dyskutować z młodymi ludźmi - studentami z Warszawy - o tym, dlaczego są przeciwni akcji.

Chłopcy siedzieli na belkach, ponad naszymi głowami i deklarowali, że nie wyjdą, póki Betlejewski nie odstąpi od spalenia stodoły. Mieli całkiem racjonalne argumenty, przede wszystkim etyczne (trywializacja pamięci masowego morderstwa), z którymi w dużej mierze się zgadzałam, natomiast zarzutem głównym wobec nich było to, że tylko 'nakręcają' jeszcze bardziej atmosferę i właściwie czynią Betlejewskiemu przysługę. Jednak kto organizuje happening musi liczyć się z kontrhappeningiem. Młodzi ludzie pozostawali nieugięci, zawzięta dyskusja toczyła się po polsku i po angielsku - raz w stronę mikrofonów polskich mediów, a raz - mediów zagranicznych. Reakcja Betlejewskiego nie była spójna. To oburzał się, gdy zarzucali mu, że ludzie na zewnątrz nie mają pojęcia, o co tu tak naprawdę chodzi (tu wiele się nie pomylili, choć Betlejewski deklarował, że przed chwilą im tłumaczył i że wszystko rozumieją), to się irytował, to znów uśmiechał od ucha do ucha, wymieniając ironiczne uwagi ze znajomym.

Atmosfera stawała się coraz cięższa, podobnie jak powietrze w stodole. I nagle wolno zaczęło narastać coś niespodziewanego. Zaczęła się agresja słowna. Najpierw były to narzekania miejscowych gospodarzy,  którzy pojawili się w stodole, że protest opóźnia podpalenie, na które ludzie już długo czekają. Następnie miejscowe osiłki wykrzykiwały groźby pod adresem chłopców, szydziły z nich, ludzie zaczynali  wtedy agresywnie nakłaniać ich do natychmiastowego opuszczenia stodoły i nieprzeciągania dłużej momentu spalenia. Miejscowi młodzieńcy, wyraźnie kierując swoją niechęć w stronę  dwóch przeciwników akcji, zaczęli głośno zastanawiać się 'co by było gdyby tak podpalić teraz tę stodołę, a wcześniej zabrać tym chłopakom drabinę'. W tym momencie ktoś zasugerował Rafałowi, że robi się nieprzyjemnie i ten wyszedł. My również wyszliśmy, by wymienić kilka uwag z dziennikarzami (zastanawialiśmy się, czy chłopcy nie są zamierzonym elementem akcji).  I wtedy padło nawet przypuszczenie, że niedługo miejscowi ściągną ich stamtąd siłą. Chłopcy zapowiadali wcześniej, że przerwą swój protest, gdy pojawi się policja. Powoływali się na prawo. Wyrażali gotowość podporządkowania się jego wymogom. Jednak w stodole prawo przestało już obowiązywać. Niedługo musieliśmy czekać, by usłyszeć dochodzące ze stodoły głośne krzyki. To rzeczywiście miejscowe osiłki zaczęły siłą ściągać chłopców z góry. Było to dość brutalne. Ten moment pozostał prawie niezauważony. Stodoła była już prawie pusta. Gdy weszliśmy, aby zareagować, aby próbować zapobiec użyciu siły - było już po wszystkim. Chłopców - wyprowadzonych przemocą ze stodoły - wkrótce policja zaprowadziła do radiowozu, ale zawadzcy bohaterowie wyszli dumni z przeprowadzonej akcji. Jeden z nich natychmiast podszedł pochwalić się znajomym i rodzinie jak to wziął jednego i drugiego za szmaty. 'Bo wiecie - policjanci... Oni to się boją, oni to tam nic nie mogą! A co mnie zrobią?'. Wianuszek fanów ochoczo przyklaskiwał i rechotał z zadowoleniem.

A co w tym czasie robił Rafał? Nie wiem, w każdym razie w stodole go nie było. Nie było go wtedy, gdy wydarzyła się najbardziej autentyczna historia w całej tej farsie. Nie było go, gdy doszło do rzeczywistej przemocy, do chwilowego obnażenia mentalności, którą bez złej woli można porównać do mentalności sprawców przemocy sprzed prawie siedemdziesięciu lat. Wtedy agresja wycelowana była w innych. Dziś wydarzyło się - na bez porównania mniejszą skalę - to samo. Agresja wobec dwóch, zupełnie niepozornych chłopaków, którzy wyróżniali się tylko tym, że byli w swojej postawie inni od większości.  I to był prawdziwy sens, jaki zupełnie przypadkowo odnalazłam.

Potem spłonęła stodoła, było bardzo efektownie, sporo benzyny, dużo ognia, dużo dymu i dużo gapiów. Zero refleksji. Zero emocji. Zero powagi. Dużo szortów i dzieciarni, dużo głupich, nieistotnych rozmów.

Nic więcej. Pustka. Spłonęła pustka.

Nie wierzę w przeżywanie głębokich emocji na pokaz. Przed kamerami, przed obiektywami, na oczach setek gapiów. Nie było tam mowy o żadnej 'odbudowie wspólnego cierpienia Polaków i Żydów'. Było dokładnie tak, jak przewidziałam.

Chciałeś, Rafale, zmienić swoją rolę. Z tej przed stodołą, na tę - w stodole. Tymczasem stałeś się jedynie - w sposób przypadkowy - przyczyną agresji 'swoich' wobec 'obcych'. Nie udało ci się nic więcej. Niestety, paradoksalnie i mimowolnie znów stanąłeś poza stodołą. Swoim zachowaniem sprowokowałeś miejscowych osiłków do agresji wobec tych, którzy są w mniejszości. Była brutalność i krzyki. Nie udało Ci się to, co zamierzałeś, tylko coś całkiem innego, odwrotnego. I nawet tego najprawdopodobniej nie zauważyłeś, a na pewno na to nie zareagowałeś.

Przykro mi. Nie spaliłeś żadnego "polskiego ignoranta" - spaliłeś TYLKO stodołę. Nic więcej.

 

Artykuł ten został opublikowany na stronie: http://the614thcs.com/38.1457.0.0.1.0.phtml

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

POST SCRIPTUM

Napisał: cis



Dziwnym zrządzeniem losu, a właściwie z mocy decyzji Betleja, 11-ty lipca stał się krzyczącym zwornikiem, klamrą spinającą rzeczy w jedną całość. Otóż 11-tego lipca była rocznica rozpoczęcia Rzezi Wołyńskiej i 11-tego lipca była "betlejowska" rocznica Pogromu w Jedwabnem (wydarzenia w Jedwabnem miały miejsce 10-tego lipca). Może zbieg tych dwóch rocznic jest kluczem, jaki otworzy nasze serca i umysły, każąc połączyć obydwa wydarzenia z historii Polski w jeden ciąg wojennych (ale czy tylko wojennych) okrucieństw jakie myśmy wyrządzili oraz jakie nam wyrządzono, każdy każdemu.

Uniwersalizm zestawienia tych dwóch rocznic poraża naszą ludzką świadomość skłaniając do ogólniejszych refleksji; i tu, i tam palono ludzi żywcem, i tu, i tam palono żywcem sąsiadów, zabijano ich bezlitośnie, mordowano, katowano, a wszytko w imię.... no właśnie, w imię czego? W imię bezdusznego okrucieństwa skazującego na śmierć każdego "innego", każdego kto nie wpisuje się w lokalnie pojmowany "kanon" kultury. Kiedy tylko warunki na to pozwolą, kiedy brak jest zinstytucjonalizowanych środków kontroli, hamulce zachowań antyspołecznych zawodzą. Żadna etyka nie powstrzymuje tłumu przed zbrodniczą potrzebą "wyrównywania" "jedynych słusznych" wzorców, kiedy wpadnie on w zbiorowy amok - wystarczy impuls ze strony manipulatorów realizujących swoje własne cele. Czy jest to Jedwabne, czy jest to Srebrenica, czy to jest Wołyń, czy to jest Czarna Afryka, Biała Europa, Turecko-Ormiańska Azja - wszędzie i zawsze jest to samo i tak samo.....

Ale o tym trzeba mówić i pisać, w zasadzie bez specjalnej szansy na zmianę. Historia będzie się powtarzać. Iskra wystarczy.

Dwie omawiane rocznice - Rzezi Wołyńskiej oraz Pogromu w Jedwabnem w istocie ukazują dwa oblicza tego samego zjawiska, które jakże często czyni z nas bandytów, albo ofiary - raz jesteśmy jednymi, kiedy indziej niestety drugimi, a chorobą mordu zagrożeni jesteśmy niezależnie od tego, czy o tym wiemy, czy też nie zdajemy sobie jeszcze z tego sprawy. W każdym z nas tkwi potencjalny kat i potencjalna ofiara. Musimy o tym wciąż sobie nawzajem przypominać, abyśmy nigdy nie musieli stać się ani katem, ani ofiarą.

 

 

Nasz portal: https://forumzydowpolskichonline.org/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura